Jeszcze w czasach starożytnego Rzymu ustalono, że wynaleziony cement (opus caementicium) jest bardzo trwałym materiałem budowlanym. Miał jednak jedną wadę – doskonale znosząc obciążenia ściskające, zapadał się podczas rozciągania. Można było tego uniknąć jedynie poprzez wzmocnienie. Aby blacha na dach była stosunkowo cienka, do wzmocnienia produktów cementowych używano włókien mineralnych.
Spośród znanych wówczas minerałów włóknistych na dach najbardziej wyróżniającymi się właściwościami cechował się azbest cechujący się wytrzymałością i właściwościami ogniotrwałymi już od czasów starożytnej Grecji. Samo pojęcie azbest zostało wymyślone przez starożytnych Greków i współcześnie może być przetłumaczone jako niezwyciężony, niezniszczalny. Masową produkcję płyt dachowych i elewacyjnych z azbestu zapoczątkował austriak Ludwig Hatschek w 1893 r.
Wszystko byłoby dobrze, jednak już wiemy, jaki los spotkał dachy azbestowe na całym świecie, w tym także w Polsce. Po raz pierwszy o zakazie wykorzystywania płótna azbestowego fachowcy zaczęli mówić jeszcze w 1979 r. Wówczas szwajcarska firma Eternit AG współpracująca z niemieckimi, austriackimi i belgijskimi naukowcami zbadała ponad 250 wzorców różnych ekologicznie neutralnych włókien.
W wyniku eksperymentów za najbardziej odpowiednie zostały uznane włókna syntetyczne wykonane z polialkoholu winylowego. Reszta procesu produkcyjnego przebiegała zgodnie z technologią opisaną przez Ludwiga Hatscheka na końcu XIX w. Fibrocement to mieszanka wody, cementu portlandzkiego i włókien syntetycznych w różnych proporcjach, w zależności od przeznaczenia materiału. Włókno-cementowe płyty dachowe są również wytwarzane przy użyciu tej samej wielowiekowej technologii, ale sam materiał jest uważany za innowacyjny dzięki zastosowaniu wzmacniających włókien syntetycznych.